Jeśli macie w sobie nieprzepartą chęć, by wykrzyczeć komuś w twarz TO NIE JeST MIEnSO, WEGANIE CZEMU OSZUKUJECIE KOKOS NIE DAJE MLEKA O CO WAM CHODZI!!!!!!11111, to trafiliście na świetne miejsce. W komentarzach pod spodem możecie cisnąć na Caps Locku do bólu. Serio, bez krępacji. Umówmy się, że dla własnego zdrowia włączymy filtr "olać to" na te komentarze.
Gdybyście jednak mieli ochotę przeczytać, co my na ten temat myślimy (i pewnie część ludzi w ogóle), to też jest niezłe miejsce. Zacznijmy od tego, że – szczerze mówiąc – trochę nie ma o co drzeć szat. Ani twarzy. Umówmy się, każdy średnio inteligentny hominid wykmini sobie w mózgownicy, co to jest mleko sojowe/owsiane/ryżowe. Nie łatwo uwierzyć, że kogoś ta podstępna wegepropaganda wrobi i pomyśli sobie, że to jest napój powstały z wydojenia ryżu. Tak na chłopski rozum chyba można zgadnąć, że mamy przed oczyma produkt o podobnym smaku i zastosowaniu, co mleko, tyle że roślinnego pochodzenia. Po co nazywać go mlekiem, a nie napojem sojowym? Pewnie dla ułatwienia, bo taka nazwa od razu sugeruje, do czego możemy go użyć. Czy komuś by szkodziło, żeby dla jasności pisać o niemleku ryżowym i nieboczku z seitanu? Pewnie nie i osobiście znajduję te nazwy dość zabawnymi. Tyle w kwestii samej terminologii.
Jeśli o same zamienniki chodzi i o to, czy są potrzebne, to sprawa jest tak samo prosta. Trochę nie ma chyba problemu. Czy kupujemy wegańskie parówki? Jaszka, a czasem (póki co raz...) nawet je robimy. Czy wciskamy ludziom, że są takie same, jak te mięsne? Nie i chyba nie ma po co. Powody do przejścia na dietę roślinną mogą być różne i nie wszyscy porzucając schabowe patrzą w mięsną przeszłość bez żalu. Niektórzy bardzo tęsknią za podwawelską i stekiem. Można sobie wtedy takiego steka ulepić z seitanu i tęsknić trochę mniej. Można też po prostu lubić zabawy formą i zrobić sobie do sushi niełosia z marchewki.
Z prywatnej perspektywy możemy powiedzieć tyle, że z czasem te podróbki przestają tak bardzo odbiegać od oryginału, pewnie przez zwykłe zapomnienie. Mija też faza próbna zastępowania mięsnych elementów bezmięsnymi substytutami, bo zaczyna się szukać nowych, oryginalnych przepisów. Świat roślinnej kuchni nie jest w żaden sposób ubogi i na miejsce kilu gatunków porzuconego mięsa wskakuje przeważnie w diecie wegetarian/ek i wegan/ek dziesiątka, jeśli nie setka warzyw, na które wcześniej nie przyszło do głowy spojrzeć. Można bez trudu odnaleźć przepisy ze wszystkich zakątków świata, które są z założenia wegańskie (u nas też, serio, weźmy taki tradycyjny żur na zakwasie!). I coraz rzadziej tęskni się za schabowym. Ale jak już się tęskni, to – patrz wyżej – można sobie ulepić z seitanu.
Comments