Po niedawnym maratonie nauki, walki z molami i załatwiania tysiąca innych spraw połączonym z wychodzeniem z choroby, ostatnie 3 dni błogiego nicnierobienia były najlepszym, co mogłam dla siebie zrobić. I powiem Wam coś jeszcze – chyba pierwszy raz w życiu pozwoliłam sobie na coś takiego bez poczucie winy. Przecież wszyscy wiemy, że odpoczynek jest ważny. Ba! Od lat staram się prowadzić zdrowy styl życia – ćwiczyć, jeść zdrowo, spać w regularnych godzinach, więc powinno być dla mnie czymś oczywistym, że we wszystkim powinna być równowaga.
A jednak! W dzisiejszym świecie bardzo łatwo dajemy wbić się w myślenie, że nie ważne co robimy, musi być to wartościowe. Jak oglądać serial na Netflixie, to taki ambitny, o którym mówią znajomi. Jak czytać książkę – to z klasyki, albo jakiś mądry poradnik o samorozwoju. Ćwiczenia i zdrowy styl życia też wpisują się w te klimaty, najlepiej biegać przygotowując się do maratonu, albo chociaż pobić swój rekord z poprzedniego dnia. Bo przekraczanie własnych granic jest ważne. Nawet jeśli odpoczywać, to najlepiej rozwijając swoją pasję, albo chociaż wychodząc ze znajomymi (teraz raczej widzieć się z nimi na Google meets), żeby nadrobić zaległości towarzyskie. No ale tak po prostu nic nie robić? Przecież to marnowanie czasu, przecież nic nie daje i w ogóle wstyd wspominać przy kolegach – ludziach sukcesu. Dajemy sobie wmówić, że powinniśmy cały czas się rozwijać, bo inaczej… no właśnie co? Nie będziemy tak wartościowi?
Jeśli nie będziemy – jak znajomi z wydziału lub pracy – ćwiczyć na siłce, uczyć się japońskiego i w wolnym czasie zdobywać kolejnych szczytów, to będziemy gorsi albo może mniej ciekawi. Nie będą nas lubić? A może chodzi o to, że nie będziemy przynależeć do jakiejś grupy? Do magicznego stowarzyszenia ludzi sukcesu? Tak czy siak, bez względu na wszystkie nasze pobudki, powiem Wam jedno: tak się nie da. Nie da się na dłuższą metę cały czas walczyć o bycie lepszą wersją samej siebie. Jasne, może w ogólnym rozrachunku tak, ale nie chodzi o to, żeby doskonalić się albo pracować programowo, bez przerwy. I mówię to jako osoba najbardziej winna prób dokonywania tego. Jedyne co możecie osiągnąć to problemy ze snem, kontrolowaniem własnych emocji i zdrowiem – psychicznym i fizycznym. Nie ma takiego organizmu, który nie potrzebuje odpoczynku i wyciszenia. Jeśli będziemy cały czas biegać między kolejnymi zajęciami, nawet nie będziemy mogli się zastanowić co tak naprawdę powinno być kolejnym naszym zajęciem, co jest dla nas naprawdę ważne. Oczywiście, powinniśmy utrzymywać kondycję fizyczną, dbać o powiększanie swojej wiedzy i porządek w mieszkaniu. Ale czy naprawdę coś się stanie, jeśli podłoga będzie przez dwa dni brudna, a pranie niewyprasowane? Czy nagle wyrzucą Cię z pracy marzeń, bo dorwą Cię na fotelu ze Zmierzchem zamiast Uczty Platona? Odpowiedź brzmi: raczej nie. Nawet znajomi pewnie uznają Cię za bardziej „ludzkiego”, bo chyba nikt nie przepada za spędzaniem czasu z ideałem. Więc czemu próbujemy nim być? Żeby przyszpanować przed tymi, którzy i tak nas nie lubią i nic to nie zmieni? Żeby zagłuszyć własne kompleksy? Być może, ale w ten sposób raczej sobie z nimi nie poradzimy ;) Jeśli macie właśnie problem o którym piszę i który jest mi bliski jak nic innego, nie twierdzę, że przeczytanie tego tekstu cokolwiek zmieni. Sami musicie zauważyć, że ziemia się nie wali od naczyń brudnych przez całą noc. Może po prostu pomyślcie o tym przez moment i chociaż teraz, przez krótką chwilę nic nie róbcie ;)
Comments