Majonez to dobro, majonez to życie. W szczytowych momentach mam go pewnie ze 3‰ we krwi. Gdyby kultura francuska wytworzyła tylko majonez, to i tak byłby wystarczający powód, żeby ją szanować. A mają jeszcze zupę cebulową. Ale do rzeczy: majonezy wegańskie to jest po pierwsze drogi biznes, po drugie, przeważnie, mało satysfakcjonujący. Ten jest tani jak barszcz (i cebula), prosty i dosyć doskonały. Mnie wystarcza. A że czas sałatek jarzynowych nadchodzi nieubłaganie mimo pandemii i social distancingu, będzie nam tego majonezu potrzebne duuuużo.
Przyznam szczerze, że od dłuższego czasu robię go już na oko, ale to jest podstawowa wersja, z którą raczej nie powinniście zbłądzić. Przepis na aquafabę – jej proporcje itd. będzie jeszcze na blogu, ale jeśli nie chcecie przed świętami ryzykować, to pierwsze kilka porcji majonezu polecam zrobić z tej z puszki albo zdrowiej – słoika. Aha, jeśli jeszcze udało Wam się na to pojęcie nie trafić, to mowa po prostu o wodzie po ciecierzycy. Serio. Albo innym strączku (łac. aqua = woda, faba = fasola).
SKŁADNIKI
1/2 szklanki aquafaby
1 łyżka płatków drożdżowych 2 łyżki octu (ja lubię jabłkowy, ale możecie eksperymentować) 1 łyżeczka musztardy 1/2 - 3/4 łyżeczki soli 1 1/2 – 2 szklanki oleju roślinnego o delikatnym smaku
PRZYGOTOWANIE
Wszystkie składniki z wyjątkiem oleju wrzućcie do wysokiego i wąskiego naczynia. Przy pomocy ręcznego blendera mieszajcie je chwilę, aż się połączą i delikatnie spienią. Cały czas blendując masę powoli zacznijcie lać olej. Ważne, żeby robić to stopniowo, bo w ten sposób macie kontrolę nad gęstością majonezu. Im więcej oleju, tym będzie gęstszy i bardziej biały. Uważajcie tylko, żeby nie przesadzi. Pół szklanki aquafaby nie uniesie raczej więcej niż te 2 szklanki oleju. I już – gotowe. Sprawdźcie, czy odpowiada Wam smak, możecie to jeszcze spokojnie w tym momencie dosolić i przełóżcie do słoika. Podobno może stać w lodówce ok. 2 tygodni. Nie wiem, nigdy u mnie tyle nie stał, bo co to jest 400 ml majonezu... 😄
Comments